środa, 22 stycznia 2014

Kilka kroków obok prawdy

W „Ostatnim przyjaznym domu”, najpopularniejszym lokalu dla nie-ludzi w tym zakątku wszechświata, jak zwykle panował nieznośny tłok. Główna sala brzęczała śmiechem i dźwięczeniem kieliszków, któremu ledwie dawała radę maleńka szansonistka ustawiona na stołeczku pośrodku sceny; na parkiecie pary wykonywały przeróżne wariacje tańców wszystkich czasów i miejsc. Młodzieniec, który wszedł niedługo po pierwszej, patrzył na to gwarne zamieszanie z jawnym ukontentowaniem i chętnie pozwolił ruszył za kelnerem do jednej z przytulnych salek bocznych, przeznaczonych raczej na prywatne spotkania i odpoczynek po tańcu niż huczną zabawę.

Miejsce dla młodego człowieka znaleziono w przytulnym pomieszczeniu zajętym dotychczas przez cztery panny, które choć odróżniały się od siebie wyglądem, w jakiś nieuchwytny sposób sprawiały wrażenie sióstr; za nimi, na wpół ukryta przez kotarę, siedziała starsza dama w czerni. Dziewczęta spojrzały na gościa ciekawie, a ten wyprostował dumnie plecy i rzucił im olśniewający uśmiech. Najwyraźniej pomimo czerwonej blizny szpecącej lewą stronę twarzy nie brakowało mu pewności siebie.
– Mam szczerą nadzieję, że nie psuję paniom tak pięknej nocy – powiedział szarmancko, zajmując miejsce na krześle naprzeciw foteli dam.
– Ależ skąd, chętnie porozmawiamy, zwłaszcza z kimś ciekawym – zapewniła głębokim głosem dziewczyna z przedramionami pokrytymi opalizującą lekko łuską.
– Ach, zapewne są panie ciekawe, jak na moim policzku znalazła się ta szrama – zaczął mówić ze swadą młodzieniec. – Ostrzegam jednak, iż to straszliwa, szarpiąca nerwy opowieść, i nie wiem, czy tak piękne damy zdołają jej wysłuchać do końca...
– Z chęcią posłuchamy chociaż początku – zapewniła panna, a jej włosy w świetle lampy błysnęły zielenią.
– Wydarzyło się to, gdy podróżowałem po świecie, poszukując potworów, z których trzeba go oczyścić – zaczął młodzieniec podniosłym tonem. – Nie mówię o tak czarujących istotach jak wy, panie, ale o demonach, zwanych powszechnie wampirami; tych, które mordują ludzkie dziewczęta, pustoszą wioski i hodują inne szatańskie pomioty pod swoją opieką. Z powodów osobistych, których pozwolę sobie nie wymieniać, poszukiwałem ich po całym kontynencie; wreszcie trafiłem na ślad, który doprowadził mnie do największej chyba z ich kryjówek. Z bliska czuć było otaczającą ją złowrogą aurę – opowiadał dalej, poprawiając na sobie staromodny frak; dziewczyna, która go wcześniej zachęcała, poruszyła niepewnie ogonem, natomiast w oczach najbledszej z sióstr coś błysnęło niebezpiecznie. – Noc była mroczna, pozbawiona zarówno światła gwiazd, jak księżyca; ciemne chmury pęczniały nad wzgórzem, zwiastując rychłą ulewę. W okienkach ponurej budowli nie błyskało najbledsze światło; cała okolica sprawiała wrażenie wymarłej. Mogłem jedynie ściskać w dłoni mój srebrny krucyfiks i popędzać konia, który coraz mniej chętnie słuchał moich rozkazów... Nie dziwiłem się biednemu zwierzęciu; nawet mnie przebiegł po plecach dreszcz, gdy uwiązałem wierzchowca przy bramie i wkroczyłem do zimnego hallu. W tym miejscu byłem prawdziwie samotny, pozbawiony wszelkich zdobyczy cywilizacji i wszelkiego wsparcia...
– O, doprawdy? – zapytała łagodnie starsza dama, która, dotychczas słuchała opowieści ze swego ciemnego kąta. Panienki niemal podskoczyły na krzesłach, choć głos nieznajomej nie zabrzmiał zbyt głośno wśród dźwięków muzyki; młodzieniec natomiast zbladł zauważalnie. Kobieta ubrana była na czarno, jej twarz zasłaniał gęsty woal, a na jej kolanach leżała niewielka, sfatygowana książeczka. Dama w żaden sposób nie wyglądała na niebezpieczną.
– Doprawdy – odparł hardo młody człowiek i kontynuował, wyraźnie zwracając się do bardziej bezkrytycznych słuchaczek. – Jedyne, co widziałem wokół, to nienaturalnie blade twarze kolejnych przeklętych... Patrząc w ich puste oczy nietrudno było poznać, iż nie są to już ludzie. Zewsząd otaczały mnie potwory, dostrzegałem kątem oka, jak szczerzyły w upiornych uśmiechach ostre kły, wysuwały zakrzywione szpony, błyskały poczerwieniałymi tęczówkami i ostrzami skrytymi w balowych strojach... Powstrzymałem ogarniającą mnie chęć, by spróbować usunąć te stwory z powierzchni ziemi już tu i teraz, lecz zacisnąłem zęby i ruszyłem w głąb siedliska zła, poszukując gospodyni złowieszczego sabatu...
– O, ja to pamiętam nieco inaczej – raz jeszcze przerwała mu kobieta, teraz patrząc na młodego pogromcę demonów z jawnym rozbawieniem. – Zdawało mi się, że raczyłeś pan spędzić nieco czasu z tą miłą blondwłosą panienką...
– Nie przypominam sobie, by coś podobnego miało miejsce, nie sądzę też, by akurat pani...
Dziewczęta słuchały tej wymiany zdań w niezwykłym skupieniu; panna o czerwonej skórze szepnęła coś swej bladej siostrze i jednocześnie utkwiły w damie nieruchome spojrzenia. Ta zaś ciągnęła bezlitośnie:
– Dziwi mnie pański problem z pamięcią; jestem najzupełniej przekonana, że to pana właśnie widziałam na balu pani Akashy... I doskonale sobie przypominam, iż nie tylko rozmawiał pan, ale też i tańczył z tą przeuroczą panną, jakże brzmiało jej imię, zaczynało się chyba na literę „W”...
– Ja zaś jestem najzupełniej przekonany, że nie spotkałem pani nigdy i nigdzie, nie mam także pojęcia, o czym pani opowiada – syknął młodzieniec, wyraźnie zbyt oburzony by opowiadać; panienki tylko spojrzały po sobie i jedna z nich, o błękitnej skórze, konfidencjonalnie osłaniając usta dłonią.
– Niechże pan nie zwraca na nią uwagi – szepnęła, a jej głos przypominał szum fal. – Przychodzi tu co noc i nigdy nie zdejmuje woalki; pewnie w ogóle nie ma twarzy. Wie pan, jacy są ci beztwarzowcy. Uwielbiają się wtrącać.
Panna tak blada, że światło najbliższej lampy przechodziło przez nią jak przez pryzmat, zapaliła papierosa.
– Proszę kontynuować – powiedziała miękkim, schrypniętym altem, a wąską smużkę dymu wirującą koło jej twarzy łatwo można było pomylić z lokiem zwiewnych włosów.
– Jeśli tak bardzo chcą panie słuchać... – młodzieniec odchrząknął niepewnie. – Tak więc... oto ruszyłem w poszukiwaniu gospodyni, idąc przez ciemne, ostro sklepione komnaty zamczyska. Im głębiej wchodziłem w ten ponury labirynt, tym większa groza mnie ogarniała; światła lamp wpierw zastąpiły świece, potem przedziwne, niebiesko-zielone diabelskie ogniki, rzucające rozedrgane cienie na lśniące wilgocią ściany. Tam nawet pomioty szatańskie porzuciły w konwenanse; gdyby te same zapadnięte policzki i krwiożercze uśmiechy prezentowały wśród swych ofiar, które tak bardzo chcą uwodzić, nie sądzę, by kiedykolwiek odniosły sukces... Twarz ich przywódczyni mogłaby zaś przyśnić się w najgorszym koszmarze; ta trupio blada skóra, oczy pałające i pełne zwierzęcej wściekłości, żółtawe kły obnażone w plugawym grymasie...
– Jestem zupełnie przekonana, młodzieńcze, iż pani Akasha uznałaby to za niegodną potwarz  – wtrąciła dama, wciąż łagodnie, ale w jej głosie można było wyczuć groźne nuty. – I ty chyba również doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że pomimo swych tysięcy lat wygląda ona wręcz doskonale...
Tym razem gentleman nie pozwolił zbić się z tropu.
– Och, z pewnością, jeśli na kogoś działa jej urok, jedynym, co może ujrzeć, jest piękna dama z najwyższego towarzystwa – odparł z wyraźnie teatralną troską. – Jednakże gdy ten zwodniczy czar przestaje działać, prawdziwa natura natychmiast wychodzi na jaw. Tak więc stałem przed władczynią potępionych, powtarzając w myśli modlitwy i ściskając w dłoni mój krzyżyk tak mocno, że bolały mnie palce. W drugiej ręce, skrytej bezpiecznie pod połą płaszcza, trzymałem coś jeszcze, co miało zakończyć raz na zawsze panowanie potworów na tej ziemi...
– No proszę, proszę! – kobieta zaśmiała się radośnie, porzucając swoją lekturę i ocierając oczy pod welonem. – Czyżbyś teraz próbował przekonać nas, paniczyku, że własnoręcznie przebiłeś kołkiem panią Akashę? Czy też może udusiłeś ją srebrnym łańcuchem? Udławiłeś krucyfiksem? Mów, umieram z ciekawości!
Młodzieniec wstał gwałtownie z krzesła, poczerwieniały  – nie wiadomo, czy z oburzenia, ze wstydu, czy też na widok lustrzanego odbicia damy, które ukazało się, gdy ta odsunęła kotarę. Być może było to jedynie złudzenie, ale przez kilka sekund w szklanej tafli widniały blond włosy i uśmiech pełen ostrych kłów.
– Nie zamierzam dłużej znosić pańskich insynuacji – syknął, i tylko bardzo uważny obserwator mógł dostrzec drżenie jego dłoni. – Drogie panie, jeśli chciałybyście wysłuchać końca opowieści, będę w głównej sali. Żegnam!
Odszedł, dumnie unosząc głowę. Dziewczęta nie drgnęły nawet na swoich miejscach; tylko panna o czerwonawej skórze niespiesznie sięgnęła po kieliszek i, wciąż patrząc na pusty teraz fotel, powiedziała:
– Przyznam, że chętnie wysłuchałabym tej historii do końca...
Starsza dama odezwała się dopiero po chwili:
– Cóż, nie jest ona ani specjalnie barwna, ani ciekawa. Ot, pani Akasha zaszła odrobinę zbyt daleko w swych staraniach uświetnienia balu i ten młody człowiek został przez kilka zmartwionych osób wybrany, by z nią pomówił. Być może w grę wchodziły jakieś zdrady, srebrne łańcuchy i kołki, ale musicie wybaczyć staruszce; pamięć już nie ta i pewne szczegóły mi umykają. Znacznie bardziej interesujące jest z pewnością to, co panie mogłyby mi opowiedzieć; nie mogę bowiem nie dziwić się, że tak potężne osoby chciały słuchać opowieści drobnego złodziejaszka, który zupełnym przypadkiem próbował kiedyś okraść samozwańczą królową wampirów...
Czerwonoskóra panna zakręciła na palcu czarny warkocz.
– Chyba sama pani przyzna, że jego wersja była całkiem zabawna – powiedziała, po czym skuliła się pod ciężarem spojrzeń swoich sióstr.
– Nie, nie odniosłam takiego wrażenia – odparła dama z roztargnieniem. – Podobne krążą wśród ludzi od setek lat i nie były zbyt śmieszne niedługo po tym, jak powstały. Trudno mi w tej sytuacji nie odnieść wrażenia, że wysłuchiwały panie tego nudziarza dla jednego, maleńkiego szczegółu jego opowieści; złotego drobiazgu, który należał niegdyś do ładnej blondynki, która nie była nawet do końca świadoma, co też pozwala mu ukraść... Panie z pewnością z chęcią uświadomiłyby jej wagę tej straty, gdybyście dostały ją w swoje ręce.
Teraz wreszcie dziewczęta odwróciły się; nie zmieniły nawet wyrazu twarzy, po prostu wlepiły nieruchome oczy w woalkę zasłaniającą twarz starszej damy. Ta, nie zważając na ich rozszerzone źrenice i zaciśnięte pięści, niespiesznie przewracała strony w swojej książeczce.
– Nie mamy w zwyczaju zabijać – powiedziała wreszcie najbledsza z sióstr, przez której palce przeświecał czerwony żar niedopałka.
– Nawet jeśli ktoś zaklina koszmar w naszą pamiątkę rodową, a potem pozwala ją ukraść – dodała skrupulatnie dziewczyna z łuską, ignorując kwaśne miny swych sióstr.
– Doprawdy – mruknęła dama, na moment podnosząc głowę.
– Choć to może się zmienić, jeśli nadal będziesz nam przeszkadzać – szepnęła z nienawiścią panna z warkoczami.
– Nie – powiedziała nagle kobieta, wstając i wystawiając przed siebie tomik otwarty na wybranej stronie. – Nie sądzę.
W saloniku na chwilę zapadł mrok, a potem lampy ponownie zabłysły miękkim światłem. Dziewczęta na wpół leżały w swoich fotelach, jak gdyby zasnęły po długim wieczorze; dama przyjrzała im się, przekrzywiając głowę – na chwilę jej czarna suknia i woal zniknęły, odsłaniając młodą, złotowłosą dziewczynę o kpiącym spojrzeniu. Ale potem wszystko wróciło do poprzedniego stanu i trudno było powiedzieć, która z kobiet była prawdziwa.
Dama w czerni wyciągnęła z kieszeni skromny złoty wisiorek, założyła go na szyję i starannie schowała pod suknią.
– Rodzinna pamiątka, też coś – sarknęła, brzmiąc zupełnie jak zrzędliwa staruszka. – Pani Akasha pewnie wolałaby rozprawić się z wami własnoręcznie, ale trudno, będzie musiała wytrzymać bez tej przyjemności.
Schowała książeczkę do niewielkiej torebki, po czym z godnością przeszła przez zadymioną salę główną prosto do schodów prowadzących na zewnątrz. Młodzieniec śledził jej przejście z urazą; sam chyba nie był pewien, czy większe pretensje ma o odebranie mu towarzystwa tych czterech panien, wątpliwego skarbu, czy może jednak o bliznę szpecącą mu twarz.
Cóż, nikt nie kazał mu tak dokładnie oglądać podarunku.

12 komentarzy:

  1. Dziewczyno, gdzie Ty nauczyłaś się tak pisać? Nadal potrafisz zaciekawić czytelnika swoim stylem. Brawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, jak ja lubię twoje komentarze, poprawiają mi samoocenę XD Dziękuję tak bardzo!

      Usuń
  2. Krótki, acz bardzo intrygujacy tekst. Masz niezwykle ciekawy styl, który pozwala wyobrazić sobie wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. We wszystkim tym wyczuć można dodatkowo pewną aurę tajemniczości.

    Jednym słowem podoba mi się :-)
    Pozdrawiam
    Rocky Drago
    www.opowiadaniafantasyz.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz, cieszę się, że ci się podobało ^^

      Usuń
  3. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl to wow. Twój styl jest po prostu fenomenalny, taki lekki i zdeka ironiczny, jak lubię najbardziej.
    Ta historia, choć krótka, zaciekawiła mnie niezmiernie i jutro, gdy tylko wrócę z uczelni, przeczytam resztę twoich opowiadań. Dziwne, że wcześniej tu nie wpadłam, choć adres bloga gdzieś mi się już przewinął...
    Nie umiem pisać długich komentarzy, więc musisz zadowolić się tym. :< A tymczasem życzę dobrej nocy i, jeśli znajdziesz chwilkę, możesz wpaść do mnie - www.last--memory.blogspot.com
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, każdy komentarz jest miły XD Cieszę się, że ci się podobało, i zapraszam z powrotem! (do ciebie pewnie też wpadnę, ale za jakiś czas ^^;)

      Usuń
  4. Dziękuję za zaproszenie :) Jestem pod wielkim wrażeniem! Nie ma się czego uczepić nawet! Żadnego drobnego błędu. Nic, tylko pozazdrościć talentu! Gratulacje składam, czapki z głów czas ściągnąć przed Tobą :) Zaraz zapisuję do ulubionych! :D
    Zapraszam na swojego bloga: http://magic-can-do-everything.blogspot.com/ Mile widziana opinia kogoś takiego, jak Ty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeej, dziękuję bardzo, strasznie się cieszę, że aż tak bardzo ci się podobało ^^; Jak wyżej, chętnie przeczytam twojego bloga, ale trochę mi zajmie zanim znajdę czas, niestety.

      Usuń
  5. Zostałaś nominowana do nagrody Liebster Blog Award na moim blogu: magic-can-do-everything.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany! Bardzo intrygujące opowiadanie! *_*
    Nie ma co, tylko trzeba zabierać się za następne!

    Piszesz może jakąś dłuższą, kilkuczęściową historię czy jednak nie? Może to i moja ślepota, ale po przejrzeniu bloga niczego takiego nie mogę znaleźć.

    Śmiertelnie poważna
    Trucizna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że ci się podobało!
      Aktualnie nie piszę nic dłuższego... a raczej nie mam niczego dość dobrego żeby to publikować, tylko jednoczęściówki ^^;

      Usuń