sobota, 14 września 2013

Przekroczyć horyzont

Na początek kilka ogłoszeń.
Po pierwsze, gdyby ktoś miał wolne 29 złotych + koszty przesyłki, zapraszam na stronę Wydawnictwa Craiis, gdzie można już zamówić antologię „Teorie Spisków”, w której znajduje się moje opowiadanie „Nadejście elfów . Jeśli akurat nie macie pieniędzy, też zaglądnijcie,  bo wydawnictwo dopiero startuje, a jest całkiem interesujące, jak każda instytucja prowadzona przez maniaków. 
Po drugie, zamierzam zmienić szablon, więc jeśli pewnego pięknego dnia komuś wszystko się rozjedzie, to niech pisze jak najprędzej. Szabloniarka ze mnie średnia i niedoświadczona, mogą wyjść ciekawe rzeczy.
Po trzecie, nie sądzę, żebym wyrobiła się z publikowaniem więcej niż jednego tekstu na miesiąc, tak lojalnie ostrzegam. Postaram się nie zejść niżej, bo matura maturą, ale pisanie ćwiczyć trzeba, natomiast nie wiem co z tego będzie. 
A teraz już zapraszam do lektury.

Alicja zdawała sobie sprawę z tego, że gimnazjalistki nie powinny chodzić nocą po parkach, ale czasami po prostu musiała się gdzieś przejść. Jej rodzice wyjechali i zostawili jej pieniądze na wypadek ewentualnych problemów, które dziewczyna z braku lepszych pomysłów wydała na jedzenie. Większość szesnastolatek pewnie zachowałaby fundusze na jakąś imprezę, jednak jej nikt na takowe nie zapraszał. Nie miała nikogo, kto poszedłby z nią na kawę, do kina, czy nawet przyszedł do niej na noc. Siedzenie samotnie w pustym mieszkaniu okazało się zbyt przygnębiające i tak oto dziewczyna wyszła nad ranem, by snuć się bez celu po alejkach i niemal liczyć na to, że ktoś ją zadźga.
Choć podskakiwała przy najmniejszym nawet hałasie, nie usłyszała, gdy stanęła przed nią tamta dziewczyna. Była niewysoka i bardzo szczupła, wręcz wychudzona; jej ciemne ubranie zlewało się z mrokiem dookoła i tylko jasne, dziwaczne zmierzwione włosy pozwalały ją dostrzec. Alicja pomyślała, że tamta wygląda trochę jak bezdomna, i natychmiast przypomniała sobie wszystkie przeczytane w życiu artykuły o narkomanach koczujących latem w parkach. Przez chwilę rozmyślała, czy nie powinna zawrócić, ale nieznajoma wyglądała na tyle nieszkodliwie, że zrezygnowała z pomysłu.
Pożałowała, gdy obca odezwała się do niej.
– Będę mogła z tego miejsca dostrzec wschodzące słońce, prawda? – zapytała cicho, wbijając w dziewczynę dziwnie puste spojrzenie ciemnych oczu. Jej głos był schrypnięty, jak gdyby nie mówiła od dłuższego czasu.
Alicja przystanęła i popatrzyła na nią niepewnie. Z tej odległości mogła zauważyć zapadnięte policzki, podkrążone oczy, spierzchnięte usta, oczy z niepokojąco powiększonymi źrenicami. Z jakiegoś powodu przeszedł ją dreszcz.
– Nie mam pojęcia – odpowiedziała nieśmiało. Nie powinna była jej odpowiadać, a już na pewno nie przystawać i zaczynać rozmowę, ale nie potrafiła iść dalej, jak gdyby tym jednym spojrzeniem nieznajoma wtopiła ją w asfalt. Odchrząknęła więc i zapytała niepewnie:
– Po co ci to?
– Nie miałam szansy ujrzeć go od tak dawna... – odparła, na moment odrywając wzrok od Alicji i przenosząc go na domniemany wschód. Jej oczy przybrały wyraz rozmarzenia. Zaraz jednak spojrzała z powrotem na dziewczynę, tak samo przeszywająco jak wcześniej. – Dlaczego jednak ty przyszłaś tu tak późno? To miejsce nie jest bezpieczne.
W odpowiedzi usłyszała wyraźnie wymuszony śmiech.
– Nie boję się ciemności – odpowiedziała bardziej niepewnie niż zamierzała.
– To nierozsądnie – stwierdziła nieznajoma łagodnie. – W mroku znajduje schronienie wiele rzeczy, których winnaś się bać. Chociażby takich jak ja.
Alicja popatrzyła na nią z uniesionymi brwiami, próbując rozstrzygnąć, co jest dziwniejsze: styl wypowiedzi nieznajomej czy ich treść. Nadal stały na ścieżce, drzewa szumiały w powiewach łagodnego letniego wiatru, a latarnie świeciły coraz słabiej. Niebo było ciemne, ale do świtu nie pozostało już wiele czasu.
– A co, zamierzasz mnie zabić? – spróbowała zażartować, co wypadło nieco żałośnie. Obca uśmiechnęła się miło; jej twarz niemal zaczęła sprawiać wrażenie ładnej.
– Nie – oznajmiła radośnie. – I to jest wyjątkowe tej nocy.
Alicja zadrżała, patrząc na jej nienaturalnie szeroki uśmiech (czy jej zęby...? Nie, to niemożliwe), podczas gdy nieznajoma znów spojrzała w stronę domniemanego wschodu i patrzyła w niego z niezrozumiałym wzruszeniem. Nie wiedziała, czy właśnie usłyszała koszmarny dowcip, czy może tamta oszalała; tak czy inaczej, miała ochotę uciec jak najdalej.
– Dokonałaś kiedyś wyboru...? – Kiedy już miała ruszyć do biegu, obca odezwała się raz jeszcze. – Niezwykle trudnego, a mimo to uzdrawiającego całe twoje życie? Odczułaś to kiedykolwiek?
Dziewczyna szczerze zamierzała zaprzeczyć i zwiać.
– Pewnie nie – westchnęła wtedy nieznajoma. – Wybacz, proszę, że cię zatrzymałam. To zapewne... Cóż mogę rzec, to chyba ostatnia rozmowa w moim życiu. Żegnaj, ludzka dziewczyno, dobrze było cię spotkać.
Alicja nagle zrozumiała, co się tu, do ciężkiej cholery, dzieje. Obca pewnie uciekła z domu, wpadła w coś paskudnego i teraz zamierzała popełnić samobójstwo, patrząc na wschodzące słońce. I chociaż część jej bała się, że nieznajoma ma przy sobie pistolet czy nóż i nagle zachce zabrać ze sobą towarzystwo, inna część współczuła komuś planującemu skończyć ze sobą w publicznym parku.
Obiekt jej rozmyślań westchnął i objął się ramionami, a dziewczyna zrozumiała, że teraz sumienie nie pozwoli jej odejść.
– Jak masz na imię? – zapytała, a obca drgnęła i spojrzała na nią ze zdumieniem.
– Marianna – odpowiedziała.
– Świetnie. No więc, Marianno, może siadłybyśmy na tamtej ławce? Stąd zobaczysz najwyżej drzewa i stację benzynową – kusiła Alicja, po czym dodała z lekkim poczuciem winy:
– I nogi mnie bolą.
Nieznajoma nie zwróciła uwagi na to wyznanie i popatrzyła sceptycznie w stronę rzeczonej ławki.
– Stamtąd ujrzę więcej...? – spytała niepewnie.
– No, głównie domki szeregowe – przyznała dziewczyna. – Zawsze coś.
Tamta pokiwała głową, więc obie usiadły. Zajęły miejsca na przeciwny końcach i wbiły wzrok w domniemany wschód.
– Chyba nie zostało ci wiele czasu – zauważyła Alicja, dostrzegając przed sobą leciutkie przejaśnienie. Pierwsze ptaki pokrzykiwały nieśmiało w zapowiedzi swoich porannych występów. Dziewczyna szczerze ich nie znosiła, zbyt często budziły ją o poranku, kiedy nic nie przeszkadzało jej myśleć.
– Obawiam się, że będę potrzebowała czegoś więcej od łuny – mruknęła w odpowiedzi Marianna, marszcząc czoło jakby w zamyśleniu. – Chociaż nie mam pewności... Może to nie światło jest istotne, ale magia...?
Alicja zanurzyła się w swoich ponurych myślach. Chciała pomóc tej dziwacznej obcej, ale wszystkie odwodzące od samobójstwa frazesy sprawiały na niej wrażenie jeszcze bardziej pustych niż zwykle. Nie wiedziała, jakie są jej problemy, ani nawet z jakiego powodu trafiła do tego parku wyglądając, jakby przeżyła w nim ostatni rok. Czuła się bezsilna i smutna, ale wiedziała też, że nie ma siły rozmyślać jeszcze nad cudzymi problemami, i powinna po prostu wrócić do domu, skoro i tak nie potrafi nikogo uratować. Powinna. Ale została.
– Chciałam tylko wspomnieć – zaczęła cicho Marianna – że jestem ci niezmiernie wdzięczna za pozostanie tu ze mną. Twoje towarzystwo wiele dla mnie znaczy.
– Ee, nie ma za co – zająknęła się Alicja. – Znaczy, przepraszam, ale chyba nie powinnaś tego robić. Jeśli dobrze podejrzewam, co zamierzasz.
– Ocalenie mnie nie jest dobrym uczynkiem, uwierz mi.
– No tak, nie znam cię... ale samobójstwo to raczej zły pomysł. Zawsze jest wyjście z sytuacji, to znaczy... zawsze, dopóki się nie zabijesz.
– A w wypadku, gdy śmierć nie jest ostateczna? Czy wtedy samobójstwo to coś więcej, niż próbowanie nowych dróg?
– Problem w tym, że śmierć jest ostateczna – powiedziała dziewczyna łagodnie.
– Zazdroszczę ci – westchnęła Marianna. Jej oczy znów wyglądały na puste, a gdy popatrzyła na swoją towarzyszkę, ich spojrzenie przewiercało ją na wskroś. Potem znów obróciła się w stronę wschodu i Alicja odetchnęła z ulgą.
– Ty... nigdy nie miałaś takich myśli? – zapytała wtedy cicho Marianna. – Nigdy nie chciałaś...? Nie, wybacz, nie powinnam, to wina tych spacerów nad ranem...
– Nie szkodzi – przerwała jej szybko, nagle zakłopotana. – Nie, naprawdę. I... chyba każdy czasem... jesteśmy nastolatkami, to podobno normalne, a ja... jestem samotna – skończyła cichutko, czując się jeszcze podlej niż zwykle. Opowiadać o swoich problemach, to zawsze powodowało poczucie winy, jakby robiła coś złego, zajmując cudzy czas.
– Co cię powstrzymało? – Tym razem jej oczy były ciemne, ale pełne ciekawości. – Wierzysz, że to grzech?
– Nie wierzę w Boga – westchnęła Alicja.
– Ja też nie. – Marianna pokiwała głową. – Kiedyś... ale to było tak dawno.
– Czasami żałuję – przyznała dziewczyna. – Kiedy wierzysz, masz jakieś oparcie. Towarzystwo. Z drugiej strony, im mniej ludzi wokół, tym mniej wymagań. Mniej ograniczeń – odkaszlnęła, próbując jakoś przełknąć dławiącą kulę w gardle. – Tak się pocieszam.
– Ale czym jesteśmy bez cudzych wymagań...? – zapytała Marianna, najwyraźniej mówiąc bardziej do siebie niż do towarzyszki. – Co zostaje, kiedy możemy sobie pozwolić na wszystko?
– Wolność – odparła Alicja bardziej gorzko, niż zamierzała.
– Albo nie – szepnęła tamta. – Z powodu potrzeb, które wciąż trzeba zaspokoić...
– Spełnianie potrzeb nie robi z ciebie złego człowieka.
– Zależy, jakie to potrzeby. I jak... – Zadrżała. – Jak bardzo są silne.
Obróciła się w jej stronę tak szybko, że dziewczyna nie zauważyła jej ruchu, jak gdyby ktoś wyciął kilka klatek z filmu.
– Nie rozumiesz, jak to jest! – wybuchnęła. – Nieustannie jestem głodna, tak potwornie głodna, i nie mogę nic zrobić! Znosiłam to tak długo, miałam nadzieję, że się przyzwyczaję, ale przecież nawet kiedy rozmawiamy, nawet teraz...!
Głos jej się załamał. Zasłoniła usta i odwróciła się, a Alicji zdawało się, że szlocha – bez łez. Dziewczyna sama miała ochotę się rozpłakać – nie rozumiała, co Marianna ma na myśli, ale musiałaby być ślepa by nie dostrzec obłędu w jej oczach... i długości jej kłów.
Ale to przecież było niemożliwe.
Śmierć była ostateczna.
– Dlatego chcę odejść – kontynuowała po chwili jeszcze bardziej schrypniętym głosem. – Nie mam wyboru. Im dłużej żyję, tym więcej ryzykuję, to i tak cud, że wytrwałam tyle czasu. Musiałam wiele lat przespać z wycieńczenia...
Alicja milczała jeszcze długą chwilę, próbując zebrać siły i przyswoić uzyskane informacje. Wciąż nie mogła jednak przestać się trząść.
– Z drugiej strony, skoro chcesz odejść, to właściwie jesteś dość dobra, by zostać – powiedziała wreszcie z trudem. Bała się, wręcz była przerażona, a jednak nie mogła jej teraz opuścić.
Powoli położyła dłoń na ręce Marianny.
– To dobrze, że cię spotkałam.
Dobrze wybrały ławkę, bo za domkami jednorodzinnymi niebo rozjaśniło się wyraźnie. Marianna utkwiła w nim wzrok i przygryzła usta, a Alicja uścisnęła jej dłoń. Była koścista, zimna i sucha gdy odwzajemniła uścisk.
– Dziękuję raz jeszcze, ludzka dziewczyno – powiedziała bardzo, bardzo cicho.
– Nie ma za co – odparła ze ściśniętym gardłem i tylko starała się nie obracać, nie patrzeć, jak wygląda koniec.
Odwróciła się.
Twarz Marianny była wykrzywiona bólem, ale w jej oczach dostrzegła tylko ogromną ulgę.
Ten obraz nie chciał jej opuścić, nawet gdy ręka obcej zmieniła się w proch.

15 komentarzy:

  1. Bardzo mi się spodobało. Nie wiem czy to zasługa dobrze przeprowadzonej narracji czy może naturalności bohaterów, bo i Marysia, i Alicja wyszły znakomicie. Dialogi są głównym atutem, bo potrafisz pisać w sposób tak realistyczny, że miałam przed oczami obie dziewczyny, rozmawiające i widziałam samą końcówkę i aż coś mnie w dołki ścisnęło. Coś cudownego. Czekam na następny.
    W międzyczasie zapraszam na:
    www.swiatowstret.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rany, nawet nie wiesz, jak mnie ucieszył ten komentarz - bardzo się starałam, żeby bohaterki wypadły naturalnie. Fajnie, że się udało ^^ No i zapraszam ponownie!

      Usuń
  2. Zachwycają mnie Twoje dialogi. Niektórzy piszę je O! KRO! PMNIE!! niestety ja też się do tych niektórych zaliczam.

    Nie mam weny, przepraszam. Jestem zmęczona ta całą pogodą.

    Świetnie piszesz. Naprawdę.
    Informuj mnie :)

    bez-wyjscia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się twojemu brakowi weny, ta pogoda zabija. Też często mam problemy z komentowaniem ^^; Miło mi, że i tak chciało ci się coś napisać. Poinformuję jak tylko coś dodam, ale to jeszcze trochę zajmie XD

      Usuń
  3. Fajne, fajne, tylko niepotrzebne to "ludzka dziewczyno", niech czytelnik sam się domyśli ;)

    A poza tym... Poza tym to rozważania nad życiem i śmiercią, a także Bogiem, to moja codzienność na studiach - studiuję teologię. I chociaż naprawdę miałaś fajny pomysł i udało Ci się zgrabnie poprowadzić mnie od wycieczki, po wampira, to kurczę, miałam wrażenie, że nigdy nie miałaś ani myśli samobójczych, ani z przyszłym samobójcą nie rozmawiałaś. Nie wiem czy dramatyczne "Nie wierzę w Boga" jest zawsze najlepszym wyjściem. A gdyby ludzkie dziewczę zaczęło się kłócić z wampirem? Ja nie mówię, że miałoby to być "Ej, Bóg istnieje, Jezus cię kocha, to się nie zabijaj". Raczej w trakcie rozmowy ludzka panna mogłaby dojść do wniosku, że jednak wierzy, czy tam nie wszystko jest takie klarowne, jak się jej wydawało. Wtedy wampirzycę by szlag trafił, ale młoda miałaby temat do rozmyślań na najbliższe wieki ;>

    Nie twierdzę jednak, że w tej formie opowiadanie jest be ;) Przyjemnie się czytało, i jak już mówiłam, pomysł zgrabnie poprowadzony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, zazwyczaj dostawałam po łapach za zbyt dużo niedopowiedzeń, jakoś przyzwyczaiłam się wszystko wyjaśniać...
      Niech to, trafiłam z tematem na specjalistkę. Cóż, nie ukrywam, że takich prawdziwych myśli samobójczych nie miałam, ale też Alicja nie miała być dziewczyną z poważnymi problemami psychicznymi - raczej taką zagubioną nastolatką, która nie ma do kogo ust otworzyć, za to ma dużo za dużo stresu, i przez to powoli się do poważnych problemów zbliża. Czy mi wyszło, to już jest zupełnie inna rozmowa ^^;
      No tak, ta deklaracja niewiary to miał być taki wściekły wybuch długo tłumionych emocji, noale, co mi wyszło to inna sprawa.
      Hm, masz rację, że ciekawiej by wyszło, gdyby się pokłóciły... pierwotny pomysł był taki, żeby dziewczyna zaprzyjaźniła się z wampirzycą, chociaż nie potrafiła związać się z człowiekiem, dlatego jakoś nie komplikowałam im rozmowy, niech się dziewczynki dogadują. No cóż, jest jak jest, fajnie, że dobrze się to czyta, następnym razem pomyślę głębiej ^^

      Usuń
  4. Ta notka spodobała mi się. Fajnie napisane, a raczej bardzo dobrze napisane. Poradziłaś sobie i z opisem i z dialogami (ja mam z nimi problem u siebie na blogu). Co jeszcze jest tu najważniejsze: tekst jest długi, pomału wprowadzający czytelnika do przedstawionej sytuacji, przez co mnie na przykład zaciekawiło. Przyznaję, że pierwszej notki nie przeczytałem, bo na wstępie mi nie przypadła do gustu, ale ta tak.
    Czekam na więcej takich opowiadań.

    Pozdrawiam, MG93 :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za komentarz ^^ Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda mi się trafić w twój gust...

      Usuń
  5. Hej, widzę, że pobrałaś mój szablon i bardzo mi to pochlebia, jednak ostatnio grzebałam w kodzie i poprawiłam parę pierdół, bo niestety wyszło na to, że czegoś niedopilnowałam (wiem, głupia jestem :P) - dlatego jeśli z tym szablonem pojawiłybysię jakiekolwiek problemy, to wystarczy, że jeszcze raz pobierzesz kod. Bardzo przepraszam za kłopot :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Choć wpadłam przypadkiem, twoje opowiadanie zwróciło moją uwagę. Niby taka prosta rozmowa, a zawierała w sobie tyle magii. Bardzo mi się to podobało. Powodzenia w pisaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, cieszę się, że ci się podobało ^^

      Usuń
  7. Świetna miniaturka. Taka... niezwykła. Tak... To jest dobre określenie. Masz wielki talent. Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś zostawiłaś u mnie link do tego bloga w SPAMIE i dopiero teraz postanowiłam zajrzeć. Wchodzę, myśląc, ze znów coś o 1D czy innych gwiazdeczkach lub,gorzej, o pokręconej depresyjnej miłości jakichś nastolatków. Jakież mile było moje zaskoczenie, gdy pierwszy tekst był o czarodziejach, czytalam dalej i co widzę? Wampiry, moje kochane, najukochańsze pijawki. Zaczęłam czytać, z wypiekami na twarzy, po to, by poczuć na koniec dziwne uczucie żalu i nagły przypływ refleksji na temat życia i śmierci. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, ze ten oto tekst był dobry. Bardzo mi się podobalo, i jeśli masz smykałkę do wampirow, lub sentyment z nimi związany to chciałabym Cie zaprosić na:
    klatwa-niesmiertelnosci.blogspot.com

    Pozdrawiam i zycze weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ci bardzo za komentarz, zwłaszcza że jest tak pochlebny ^^
      Pozdrawiam!

      Usuń