Gdyby w Akademii Magicznej przeprowadzić ankietę na przymiotnik opisujący zajęcia, słowo „nudne” nie zwyciężyłoby na pewno. Są wyrażenia, którymi można określić godziny pełne przypadkowych wybuchów, głupich pytań i odpowiedzi przypadkiem zahaczającym o teorie istnienia wszechświata, jednak „nudne jak flaki z olejem” zazwyczaj do nich nie należy. Mimo to Elenaia ter Iriaith, nazywana Eleną, najczęściej właśnie tak wyrażała się o swoich lekcjach.
Główny problem polegał na tym, że
rozumienie teorii przychodziło jej znacznie łatwiej niż reszcie grupy,
natomiast wykorzystanie w praktyce przedstawiało pewne problemy – po prostu
miała zbyt mały talent magiczny. Pogodziła się z tym już dawno, zarzuciła naukę
i skupiła na trzech rzeczach, które ceniła najbardziej: malarstwie, czytaniu
książek i świętym spokoju. Żadnego z tych elementów nie mogła znaleźć na
zajęciach, a to, co było na nich obecne, przyprawiało ją o ból głowy – prawie
tak wielki jak koledzy z grupy.
Było ich dziesięcioro, co
stanowiło standard w Akademii. Towarzystwo trojga uczniów Elenaia uznawała za
znośne. Pierwszy – Fineran aen Hear, zadziwiająco wyrośnięty drow, który z
braku lepszych powodów do kompleksów nienawidził się za bycie wysokim i silnym.
Chłopak był rozczulająco niezdarny, idiotycznie dobry i budził w Elenai coś
pomiędzy instynktem macierzyńskim a sympatią. W efekcie między chronieniem go
przed bandą Tiarvena a rozpaczliwymi próbami nauczenia się czegoś powstało
między nimi uczucie podobne do przyjaźni.
Dwóch pozostałych znośnych osób
dziewczyna nie znała tak dobrze. Jedną z nich był Farewend aen Derean,
chuderlawy, cichy dzieciak, o którym nie wiedziała praktycznie niczego, poza
tym, że również nie posiadał zbyt wielkiego talentu, ale też dość rozsądny,
żeby się za bardzo nie wyróżniać. Drugą – Allaia ter Ellai, arystokratka
najwyraźniej mająca tylko jedną ambicję: życie za cudze pieniądze. Elenaia
odnosiła paskudne wrażenie, że nie zawahałaby się przed kradzieżą czy
morderstwem, gdyby zaistniała taka konieczność – na szczęście była dość ładna,
żeby swoje cele osiągać legalnie. Obie dziewczyny rozmawiały ze sobą zaledwie
kilka razy, ale w podobny sposób unikały zainteresowania profesorów i równie
lekki stosunek do nauki, połączyła je więc nić sympatii.
Reszta grupy była po prostu
koszmarna.
Na nerwy działał jej nawet
Harewell, którego główną wadą był nadnaturalny entuzjazm i zbyt duża ilość
energii – chociaż musiała przyznać, że może nie zasługiwał na tak wielką dawkę
niechęci. Elenaia miała za to doskonałe powody, by nie znosić Iriena ter Sefiran,
zupełnie znośnego, poza zwyczajem bezustannego drwienia z Finerana. Jeszcze
odrobinę bardziej irytowała ją Rosaille aen Vienne, w miarę inteligentna która
co prawda była tylko trochę głupia, za to niesamowicie pretensjonalna i tak
pełna poczucia wyższości, że emanowało z niej nawet w trakcie normalnej
konwersacji. W dodatku upijanie się po kątach Dla Dobra Sztuki zdawało się być
głównym celem jej życia. To napełniało Elenaię subtelnym obrzydzeniem osoby,
której nikt tak często na picie nie zapraszał. Mimo wszystko Rosaille nie była
najbardziej rozmiłowana w alkoholu; na głowę biły ją bliźnięta Virellan: Rail,
który uważał się za bardzo atrakcyjnego i w związku z tym był nieludzko namolny
oraz Leir – we własnym mniemaniu nie tylko nad wyraz przystojny, ale też
oszałamiająco inteligentny. Obaj celowali w chodzeniu na jak największą ilość
imprez i głośnym omawianiu ich następnego dnia oraz zadawaniu tylu głupich
pytań, ile tylko można zmieścić w ciągu godziny. Powody ich popularności
pozostawały tajemnicą.
A i tak najgorsza ze wszystkich
była Seleana.
Dojmujące przekonanie Seleany o
własnej nadzwyczajności zdawało się wypełniać całą salę, usuwając wszystkich
innych członków grupy w cień. Seleana uwielbiała swój wygląd, swoje ubrania
(najczęściej własnoręcznie szyte i raczej… oryginalne), wreszcie – swój
nieprzeciętny intelekt. Elenaia dostawała bólu głowy na sam dźwięk jej głosu.
Dziewczyna rzadko kiedy miała do powiedzenia coś odkrywczego, a jeszcze
rzadziej – coś naprawdę mądrego. Co najgorsze, najczęściej trudno było
zrozumieć, o co właściwie jej chodzi, ponieważ miała skłonności mówienia zanim
przemyślała swoją wypowiedź.
Elenaia nienawidziła wszystkich
szczerze i z całego serca; nie wiedziała tylko, czy powodem był ich kompletny
brak umiejętności zachowania milczenia, czy po prostu była wredna.
Tak czy inaczej, wskutek tej
ilości antypatii, nic nie budziło w Elenai większego obrzydzenia do życia niż
praca grupowa; zwłaszcza kiedy profesorowie wybierali zespoły do zadań.
Oczywiście robili to przy każdej możliwej okazji, dla integracji lub z czystego
sadyzmu.
– Sefiran, Haer i… Harewell,
pracujecie razem – mówił nauczyciel potworologii tonem tak znudzonym, jakby
takie jęki słyszał codziennie. – Derean, Vienne i wy, Virellan, jesteście drugą
grupą. Czyli Iriaith, Seleana i Ellai ostatnią. Macie przygotować prezentacje o
demonach, najlepsza dostanie ocenę. Liczę na wasze zaangażowanie.
– Ależ oczywiście – mruknęła
Elenaia, widząc minę Allai, która sprawiała wrażenie, jakby zjadła cytrynę.
Seleana z resztą też nie wyglądała na zachwyconą. Wszystkie trzy usiadły przy
jednym stoliku i popatrzyły po sobie z niechęcią.
– Elena, ty i tak nie zamierzasz
nic mówić, prawda? – powiedziała wreszcie Allaia bez najmniejszego entuzjazmu.
– Zajrzyj do biblioteki po zajęciach i wybierz kilka rycin, tekstów,
czegokolwiek. Ja i Seleana coś z tego skompilujemy.
– Chwileczkę – oczywiście, ta
dziewczyna zawsze miała coś do dodania. Elenaia z trudem powstrzymała chęć
przewrócenia oczami. – Nie mogłybyśmy się, em, odrobinę postarać? Wykorzystać
kilka zaklęć?
– Na przykład? – spojrzenie Allai
mogłoby zamrozić przeciętnego drowa, ale Seleana była na nie uodporniona.
– Proponowałabym, żebyśmy
przywołały demona – powiedziała spokojnie.
– To niemożliwe – rzuciła Elena i
natychmiast tego pożałowała. Nie chciało jej się kłócić z tą dziewczyną, a
teraz najwyraźniej nie miała wyboru.
– Omawialiśmy to na ostatnich
zajęciach – oświadczyła Seleana tonem sugerującym że rozmawia z
niedorozwiniętym dzieckiem.
– Omawialiśmy zaklęcie
przywoływania – poprawiła ją ze zniecierpliwieniem. – Problem właśnie w tym, że
nie wiadomo co przybędzie. Więc może darujmy sobie ryzyko i zróbmy coś nie
wymagającego wysiłku, dobrze?
– Popieram – wtrąciła się szybko
Allaia. – Lepiej poszukajmy w podręcznikach informacji na początek.
*
Rosaille uśmiechnęła się szeroko
i nawinęła na palec kosmyk włosów.
– To co robimy, żeby załatwić
resztę? – zapytała słodko. Farewend przerwał na moment bazgranie w zeszycie i
spojrzał na nią z bezbrzeżną pogardą. Niestety, bliźniacy najwyraźniej nie
podzielali jego odczuć.
– Przyzywamy coś, to chyba
oczywiste – powiedzieli chórem.
– Ryzykujecie życie dla oceny –
mruknął chłopak, najwyraźniej głośniej niż mu się wydawało, bo ściągnął uwagę
wszystkich.
– Cicho bądź – poradził mu
przyjaźnie jeden z Virellanów. – Ty i tak do niczego się nie nadajesz, więc
lepiej się nie wtrącaj.
Farewend przygryzł wargi i
zamilkł posłusznie, nie zauważając nawet, że Harewell z sąsiedniego stolika
rzuca mu współczujące spojrzenie.
Tam dyskusja przebiegła znacznie
spokojniej.
– Chce się wam starać? – zapytał
beztrosko Irien, posyłając czarujący uśmiech Fineranowi, chociaż ten usilnie go
ignorował.
– Nie – odpowiedział Harewell
stanowczo, zerkając w stronę Farewenda dopóki Irien nie kopnął go pod stołem. –
Po prostu przepiszmy coś, przeczytajmy i powiedzmy, że nie mieliśmy czasu.
– Ja mogę przepisać – zaoferował
Fineran odruchowo.
– Mogę ci pomóc – szybko
zaproponował Irien.
– Nie, dziękuję, poradzę sobie…
– Nie mogę się na coś przydać?
– P-przepraszam, ale…
– O, przerwa! – zakrzyknął
radośnie Harewell, a wszyscy bardziej niż chętnie wyszli na korytarz.
*
Po tamtym popołudniu Elena miała
nadzieję, że o nieszczęsnym zadaniu nie usłyszy do dnia prezentacji; niestety,
myliła się. Następnego dnia w jadalni usiadła, jak zwykle, obok Allai; miejsce
obok niej zajął wyjątkowo Farewend, bo zazwyczaj siedzący tam Fineran miał coś
do załatwienia w bibliotece. Cała trójka zajęła się milczącym konsumowaniem
obiadu i odrabianiem wzajemnie swoich zadań, gdy do stolika podeszła Seleana.
– Twoja grupa siedzi tam –
powiedziała, kiwając głową w przeciwległą stronę sali i chyba zwracając się do
Farewenda. Ten popatrzył na nią z uprzejmym niezrozumieniem a dziewczyny nawet
nie podniosły głów znad talerzy.
Seleana przewróciła oczami.
– Chcę coś omówić z moimi
koleżankami z grupy – powiedziała znaczącym tonem. Chłopak powoli włożył sobie
widelec do ust i wzruszył ramionami.
– Nie zamierzam niczego
przekazywać dalej – zapewnił. Seleana jeszcze chwilę testowała na nim ciężkie
spojrzenie, ale wreszcie zrozumiała, że musi się poddać, więc z westchnieniem
usiadła naprzeciwko Allai. Nachyliła się do niej, zerkając podejrzliwie w stronę
Farewenda, który zaczął wpadać w rozbawienie.
– Jego grupa wymyśliła coś
wielkiego – szepnęła teatralnie. Allaia wzruszyła ramionami, Elena ukryła lekki
uśmiech, a Farewend westchnął.
– Chyba już zrezygnowali z tego
przyzywania – powiedział. – Nie jestem pewien, kazali mi się nie wtrącać, to
się nie wtrącam.
– A brali to pod uwagę? –
zdziwiła się Elena. – Kretyni.
Seleana wyglądała, jakby chciała
coś powiedzieć, ale zmieniła zdanie.
– Skoro tak na to patrzycie –
powiedziała z wyraźnym oburzeniem – skoro nie chce wam się zadbać ani o oceny,
ani o opinię, ani o rozwój własnego talentu…
– To? – przerwała jej Allaia, ale
dziewczyna tylko prychnęła z oburzeniem i wypadła z sali, powiewając długimi
włosami i machając agresywnie torbą.
– Ambitna jest, trzeba jej
przyznać – westchnął Farewend, wracając do zadania domowego.
– Mam nadzieję, że tamci nie
zechcą przyzwać czegoś paskudnego – zmartwiła się Elena, niemrawo dłubiąc w
swoim ryżu. Chłopak zachmurzył się na chwilę.
– Nie no, tak głupi chyba nie są
– powiedział z wahaniem, patrząc na Rosaillę, która notowała coś z
zaangażowaniem.
Żadne z nich nie chciało przyznać
tego głośno, ale wszyscy mieli złe przeczucia.
*
Przeczucia trwały sobie w najlepsze
kilka dni później, w dzień wolny od nauki, gdy Elena siedziała samotnie w
pokoju – jej współlokatorki poszły do miasta albo na wyjątkowo wczesną imprezę,
dlatego postanowiła skupić się na ulubionych książkach. Wieczorem dołączył do
niej Fineran, który miał ochotę porozmawiać, ale nie wiedział jak zacząć,
siedział więc cichutko i bazgrał w notesie.
– No dobrze – powiedziała Elena
po jakimś czasie. – Co cię gryzie i dlaczego nie powiedziałeś tego godzinę
temu?
Oczywiście, w tym momencie do
pokoju wpadły Allaia i Seleana.
– Błagam, powiedzcie jej coś, bo
ja już nie mogę – warknęła ruda arystokratka. – Nie obchodzi mnie, co planuje
tamta grupa, nie będziemy robić nic poza zwykłym referatem!
– Właściwie czemu tak się tym
przejmujesz? – zapytała Elenaia w miarę spokojnie. – To tylko ocena, na litość,
jedna trója cię nie zabije.
Dziewczyna już miała powiedzieć
coś obraźliwego, ale zawstydziła się nagle i poprawiła włosy.
– Nie wiem, czy uda mi się zdać
potworologię – powiedziała z mieszaniną wstydu i złości. – Jeśli dostaniemy
mniej, będę miała problem. Zadowolone?
– I nie mogłaś tak od razu? –
jęknęła Allaia i usiadła na łóżku. – To co, pracujemy?
Elena westchnęła. Miała ogromną
ochotę kazać im wszystkim iść do demona i w spokoju porozmawiać z przyjacielem,
ale obudziło się w niej sumienie, ponadto wiedziała, że Fineran by ją wtedy
potępił. Trudno, trzeba było pomóc koleżance.
– Dobra – powiedziała. – Macie
jakieś pomysły na ulepszenie tego?
Rozsiadły się na podłodze z
podręcznikami i kartkami papieru, próbując za wszelką cenę uniknąć wycieczek do
biblioteki; Fineran pomagał jak mógł i najwyraźniej chciał poczekać aż Elena
będzie wolna. Nie był to jednak koniec atrakcji tego wieczora i gdy tylko zaczęły
tworzyć plansze prezentacji – do pokoju wszedł Farewend.
– Ktoś jeszcze chce mnie dzisiaj
odwiedzić? Kolejka stoi na korytarzu? – Zapytała poirytowana Elenaia. – I skąd
ty w ogóle wiesz, gdzie ja mieszkam?
Chłopak, dziwnie blady, nawet jak
na siebie, zamknął drzwi i oparł się o nie ciężko.
– Przepraszam – powiedział, chyba
jako zbiorowa odpowiedź na wszystkie pytania. – Mam złe wiadomości: oni
naprawdę są tak głupi.
Allaia pierwsza zrozumiała, o co
mu chodzi.
– Niech to szlag – jęknęła. – Naprawdę
przyzywają demona?!
Farewend pokiwał głową.
– W parku – dodał. – Wybaczcie,
że wam zawracam głowę...
– Daj spokój, dobrze, że
przyszedłeś – przerwała mu Allaia. – Sam byś sobie nie dał rady z nimi i tym,
co wyjdzie z otchłani. Chodźcie, jak się pospieszymy, to zdążymy przed końcem
rytuału!
– Może po prostu zgłośmy to
profesorowi? – zaproponował cicho Fineran.
– Najpierw trzeba by jakiegoś
znaleźć – zauważyła Elena. – To potrwa zbyt długo.
– Chodźmy wreszcie! – jęknęła
Seleana, stojąc już przy drzwiach. – Jeśli im się uda, dostaną lepszą ocenę!
*
Park był pusty i ciemny – wciąż
panował zbyt wielki chłód, by ktoś chciał przechadzać się po nim dla
przyjemności. Stanowił więc idealne miejsce dla eksperymentów. Samozwańcza
drużyna ratownicza biegła alejkami, dysząc ciężko i rozglądając się dookoła;
znaleźli ich wreszcie tylko dzięki świecom, które wstawili do pentagramu.
W środku okręgu siedziała
Rosailla, głośno odczytując tekst zaklęcia z wielkiej księgi. Wtórował jej
stojący obok Lair, podczas gdy Reil, zajmujący miejsce naprzeciwko, z pewnym
znudzeniem oglądał niebo. On też jako pierwszy zauważył intruzów.
– Obawiam się, że nie trzeba nam
pomocy – rzucił lekkim tonem. – Na razie wszystko idzie świetnie.
– To znaczy? Możecie tu ściągnąć
dokładnie wszystko! – krzyknęła rozjuszona Allaia.
– To znaczy, że nic się nie
dzieje – wyjaśnił cierpliwie chłopak.
– Jeszcze nie – powiedziała
ponuro Elena. – Dajcie spokój, nigdy nie wiecie, kiedy coś na was spadnie. Na
przykład przerażony waleń. Jak chcecie ryzyka, to wstąpcie do klubu pojedynków!
– Nieudane rytuały są
zabawniejsze.
– Czy podczas nieudanego rytuału
powinien pojawiać się dym? – Przerwał dyskusję Farewend, wlepiając wzrok w
pentagram za jego plecami. Reil zaklął i skoczył do przodu, wyrywając brata z
kręgu.
Najwyraźniej za późno, bo Lair
zawarczał głucho i zacisnął ręce na jego szyi.
Dwie osoby jednocześnie ruszyły w
ich stronę: Seleana, niosąca grubą gałąź spod najbliższego drzewa oraz
Farewend, najwyraźniej zbrojny tylko w dobre intencje. Cudem oderwali braci od
siebie, w ostatniej chwili ratując jednego przed uduszeniem, po czym zaczęła
się chaotyczna szarpanina z Lairem, który najwyraźniej dalej tkwił w transie.
W tym czasie Elena i Allaia
wyciągnęły ręce i zaczęły odmawiać stosowne zaklęcia. Jak by się jednak nie
starały, dym nie chciał na dobre zniknąć: płożył się tylko coraz bliżej ziemi.
A na domiar złego Rosaila odrzuciła głowę do tyłu i zaczęła mówić dziwnym,
nieswoim głosem. Jej oczy stały się puste, a ciało otoczyła czerwona aura.
Mniej więcej wtedy Farewend
powalił Laira na ziemię i usiadł na nim okrakiem, próbując utrzymać chłopaka na
miejscu. Ten nadal wyrywał się z nadnaturalną siłą, dopóki Seleana nie uderzyła
go w głowę gałęzią.
– Czasami trzeba działać
zdecydowanie – pouczyła Farewenda.
– Może ktoś zechciałby nam
pomóc?! – Wrzasnęła Allaia nieco histerycznie. Aura wokół Rosaili rosła nadal,
coraz bardziej niepokojąco. Reil jako pierwszy zorientował się w sytuacji i
podszedł do niej nieco tylko chwiejnie.
– Obudź się wreszcie, Rosa!– potrząsnął
dziewczyną, klnąc pod nosem, ale nie uzyskał żadnego rezultatu. Wreszcie
zacisnął zęby, oddalił o krok i uderzył ją w głowę.
Reszta grupy zamarła. Czerwony
blask zniknął jednak powoli, a dym w środku kręgu rozwiał się.
– Jutro – powiedział Reil drżącym
głosem – kupię jej kwiaty. I obiad. I będę przepraszał.
– Wybaczy ci, jeśli jej powiesz,
że siniaki masz po tym, jak ci oddała – oznajmił Lair, siadając powoli i
rozmasowując guz na głowie.
Dowlekli się do sypialni grubo po
północy.
*
Następnego dnia profesor patrzył
na nich wszystkich z jawnym zdumieniem.
– Moi drodzy – powiedział powoli.
– Rozumiem, że w wolne dni trudno wam się zmusić do pracy, a młodość musi się
wyszumieć, ale czy naprawdę nikt nie zdołał niczego na dziś przygotować...?
Świetny początek opowieści. Bardzo dobry pomysł z tą szkołą. Od razu spodobali mi się bohaterowie, oczywiście najbardziej Elena :] Będę wpadać częściej. Zapraszam do mnie !
OdpowiedzUsuńZostawiono mi wiadomość na blogu, więc pomyślałam: "a, co mi tam, wpadnę". I bardzo dobrze, że wpadłam, bo dawno nie czytałam opowiadania bez błędów. Naprawdę dawno!
OdpowiedzUsuńWidać, że historia przemyślana wiele razy i pod każdym kątem, ciekawa, miejscami zabawna - za co u mnie masz ogromnego plusa ;D.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić (a mogę? nie zginę za to?) to zbyt szybkie przedstawienie bohaterów jeden po drugim: musiałam wiele razy wracać na górę strony, by przypomnieć sobie, który jaki miał charakter.
Same imiona bardzo przypadły mi do gustu i pasują do nastroju opowiadania. Czy będzie kontynuowane? Chciałabym.! ;)
Będę wpadać i mam nadzieję na odwzajemnienie mojego zainteresowania.
Pozdrawiam.
Miło mi, że ci się podobało ^^ Pochwały bardzo mnie cieszą, ale pewnie, że możesz się czepiać, czepianie się jest bardzo pomocne! Niestety, wiem, że w tak krótkim tekście znalazło się zbyt wielu bohaterów, po prostu stworzyłam go dla rozrywki i bardzo zależało mi na opisaniu pewnych typów ludzkich. Czyli właściwie popsułam opowiadanko celowo ^^;
UsuńJeśli chodzi o kontynuację, cóż, może mi się zdarzyć, ale nie obiecuję. Zależy, czy będę miała jeszcze jakiś sensowny pomysł. Lubię tę bandę i chętnie jeszcze o niej popiszę.
Też pozdrawiam i dziękuję za zainteresowanie.
Zostałaś nominowana do Liebster Award. ;)
OdpowiedzUsuń[ http://secret-program.blogspot.com/2013/08/liebster-avard.html ]
Pozdrawiam.
Skoro Elena jest kiepska w magii, a lubi książki i malarstwo, może niech przepisze się do ludzkiej akademii sztuk pięknych? ;)
OdpowiedzUsuńTrochę żałowałam, że nie udało im się przyzwać tego demona. Ale może to i lepiej dla nich...
Muszę przyznać, że trochę pogubiłam się postaciach, tym bardziej, że podzielone są na dwie grupy: poczciwych nieudaczników i zakochanych w sobie idiotów (i trochę trudno było mi znaleźć cechy charakterystyczne, które by je od siebie odróżniały). Czemu ani jedno z nich nie jest rozsądne i myślące? Albo zwyczajnie przeciętne? To się czasem zdarza :<
Tak czy siak, chętnie zobaczę co się z nimi będzie dalej działo. Chyba, ze wymyślisz coś zupełnie innego, to też sobie popatrzę /dodałam Cię na bloglovinie/
Gdyby mogła, to by się pewnie przepisała, ale jeszcze nikt jej takiej nie zbudował, niestety ^^
UsuńCóż, pomyślałam, że tak chociaż raz mogę nie pisać krwawej jatki. Dla odmiany. Kiedyś to pewnie nadrobię.
Z ilością postaci przesadziłam, wiem, kajam się. Postaram się nigdy więcej tak nie męczyć czytelników. Pewnie też przez to nie udało mi się pokazać charakterów. Natomiast co do inteligencji... siedemnastolatkowie to idioci. Obserwuję po sobie i otoczeniu. Czasami udaje im się zrobić coś sensownego, ale rzadko i przez przypadek. Więc jakoś sami z siebie wyszli mi kretyni XD
Cieszę się, że mimo to chcesz tu zaglądać ^^
Oi, to ja się trochę pokłócę :D Demony wcale nie muszą oznaczać krwawej jatki (vide sukkuby, mrau), a nie wszyscy siedemnastolatkowie to skończeni idioci (jeszcze pamiętam jak miałam słodką siedemnastkę i naprawdę procent myślących ludzi dookoła mnie specjalnie się nie zmienił...).
UsuńA więc do następnego rozdziału (przy okazji - z natury jestem krytyczna wobec siebie i innych, a moje marudzenie podyktowane jest dobrą wolą :).
Ależ ja nie mam nic przeciwko twojemu marudzeniu i staram się o nim pamiętać przy pisaniu, bo generalnie masz rację XD Staram się tylko wytłumaczyć, dlaczego napisałam to tak, jak napisałam.
UsuńCo do demonów, to wydaje mi się jednak, że taka na przykład Rosaille specjalnie poszukałaby najbardziej chętnego do krwawej jatki, po prostu dlatego, że to takie mroczne. Natomiast jeśli chodzi o siedemnastolatków... cóż, chyba spędzam z nimi zbyt dużo czasu i straciłam wiarę w ludzi. Albo miałaś bardziej myślące otoczenie ^^;
Wpadłam ponieważ zostawiłaś mi linka. Czyta się fajnie jednak muszę przyznać, że to zupełnie nie mój rejon i nie jestem w stanie wypowiedzieć się konstruktywnie. Ogólnie mi się podoba:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ci się podobało, i bardzo dziękuję za komentarz. Wiem, jak ciężko jest napisać cokolwiek do tekstu zupełnie nie w swoim guście :)
Usuń